
Jestem już po zabiegu histeroskopii diagnostycznej. Wszystko co pisałam na temat tego badania od strony teoretycznej (wpis: Histeroskopia diagnostyczna- czym w rzeczywistości jest?) potwierdziło się. Teraz opowiem Ci jak wygląda histeroskopia diagnostyczna w praktyce.
Jak histeroskopia diagnostyczna wygląda w praktyce?
Do kliniki dotarłam przed godziną 15stą. Tego dnia zjadłam tylko lekkie śniadanie, więc kiszki mi już nieźle marsza grały. Ze względu na znieczulenie, które miałam mieć podane- musiałam być na czczo minimum 6h przed zabiegiem. Po zarejestrowaniu się, zostałam skierowana do gabinetu zabiegowego, w którym założono mi wenflon. Rety jak ja tego nie znoszę! Już nie chodzi o samo ukłucie i ból w trakcie jego zakładania, ale to, że on mi po prostu przeszkadza. Wolałabym go mieć w nadgarstku, a prawie zawsze mam w zgięciu ręki, bo nie wiedzieć czemu pielęgniarki twierdzą, że w tym miejscu „jest lepiej” . I nikt nie pyta mnie o zdanie oraz nie przejmuje się dyskomfortem, który odczuwam mając go w tym miejscu. Ale nie narzekałam, bo nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni mam ten problem…
Po założeniu wenflonu podano mi ketonal-wielką strzykawkę przezroczystego płynu. Od razu zrobiło mi się lepiej bo mój organizm został nieco nawodniony- co prawda nie przez pyszną kawę, na która miałam ogromną ochotę ale dobre i to. Byłam pod wrażeniem i pomyślałam sobie, że chyba zależy im, aby nic a nic mnie nie bolało. Skierowano mnie pod gabinet lekarski i miałam czekać, aż zostanę wywołana.
Histeroskopia diagnostyczna – ciąg dalszy mojej historii
W gabinecie były 2 pielęgniarki i pani doktor, która wykonywała histeroskopię. Po zebraniu krótkiego wywiadu dotyczącego ogólnego stanu zdrowia i przebytych chorób przystąpiono do badania. Podano mi dożylnie coś na uspokojenie i po chwili zaczęło kręcić mi się w głowie. Na tym właśnie polega opisywana przeze mnie w poprzednim wpisie sedacja– dostajesz leki wyciszające i uspokajające, ale cały czas jesteś świadoma, możesz rozmawiać i obserwować podgląd na monitorze. Pielęgniarka zaproponowała abym zamknęła oczy i się przespała, ale nie skorzystałam. Przecież musiałam wszystko widzieć, słyszeć i być na bieżąco co mi robią, aby Wam to zrelacjonować heh. Przed rozpoczęciem zabiegu założono wziernik i tu był jedyny nieprzyjemny moment- dwa razy nakłuto szyjkę podając domiejscowe znieczulenie. W sumie tego się nie spodziewałam, bo byłam przekonana, że po tym ketonalu już nic nie otrzymam, ale skoro podali mi jeszcze jedno to widocznie widzieli taką konieczność.
Pani doktor zdiagnozowała zrosty w macicy i to całkiem spore. Nie potrafiła stwierdzić jak dużo ich jest i dlatego skierowała mnie na kolejne badanie- tym razem HSG (histerosalpinografię). Jest to podobne badanie do histeroskopii, ale wykorzystuje się w nim aparat rentgenowski, który w trakcie robi zdjęcia. Dzięki temu możliwe będzie oszacowanie ile zrostów mam w przestrzeni całej macicy i czy trzeba je usuwać.
Histeroskopia diagnostyczna pozostawiła pewne niejasności
W sumie to myślałam, że już po histeroskopii wszystko będzie jasne, a niestety nadal nic nie wiem. Miałam wrażenie, że lekarka nie chciałaby usuwać u mnie tych zrostów, aby nie pogorszyć stanu endometrium. Nie wiem czy to możliwe, aby po usunięciu zrostów moje endometrium było jeszcze cieńsze, ale z pewnością jest obawa czy zrosty ponownie nie odrosną. W każdym razie zapisałam się na HSG i muszę uzbroić się jeszcze w odrobinę cierpliwości, zanim poznam plan dalszego leczenia.
Po zakończonym zabiegu musiałam jeszcze przez godzinę pozostać na terenie kliniki. Zostałam również poinformowana, że nie wolno mi tego dnia prowadzić samochodu i zalecono oszczędzający tryb życia. Nie wiem czy któraś z nas z takimi zawrotami w głowie po tych lekach na uspokojenie odważyłaby się usiąść za kółkiem…ja na pewno nie. Drogę powrotną do domu przespałam. Od czasu zabiegu lekko krwawię, wygląda to tak jakbym miała końcówkę okresu. Nic mnie nie boli, nie zażywałam żadnych leków przeciwbólowych poza tymi, które podano mi w klinice. Dostałam na 5 dni antybiotyk i zalecenie, aby po ustąpieniu krwawienia przez kilka dni stosować Metronidazol. Nie prosiłam lekarza o zwolnienie, bo nie czułam takiej potrzeby i już dzień po zabiegu poszłam do pracy. Pilnowałam się jedynie, aby przez dobę nie podnosić synka, by nie nasilać krwawienia.
Histeroskopia diagnostyczna nie jest taka straszna
Jak widzisz zabieg histeroskopii nie jest niczym strasznym i da się go przeżyć. Myślę sobie, że kobiety dotknięte problemem niepłodności są w stanie znieść dużo więcej, niż tak mało inwazyjny zabieg, jakim jest histeroskopia diagnostyczna.
WIDZIAŁAŚ JUŻ MÓJ PROFIL MATKA MIMO WSZYSTKO NA FACEBOOKU?
MOŻESZ SIĘ ZE MNĄ SPOTKAĆ NA GRUPIE ZAMKNIĘTEJ „NIEPŁODNOŚĆ…CZYLI CHCIEĆ, A NIE MÓC”.
Właśnie rozpoczęłam badania związane z zabiegiem in vitro przewidywanym na najbliższe miesiące. Wczoraj miałam robiona histeroskopie, bez znieczulenia. Powiedziano mi, żebym wzięła sobie tabletki przeciwbólowe przed. Osobiście uważam, ze ten zabieg bez znieczulenia to tragedia. Ból przy każdym ruchu kamerki, juz nie mówiąc o wycinaniu tkanki do badania. Nie polecam…
Histeroskopia jest straszna.
Mi zrobiono ja bez znieczulenia i bez podania jakiegokolwiek środka przeciwbólowego.
Krzyczałam i płakałam z bólu podczas badania, a po badaniu w konswulsjach zwymiotowałam z bólu.
Nie polecam
Bardzo Ci współczuję tego bólu, który musiałaś znosić. Dziwi mnie, że w Polsce nadal takie zabiegi wykonuje się bez znieczulenia 🙁