
Idę ulicą…Wyszłam na spacer by zaczerpnąć świeżego powietrza i tak się kręcę po osiedlu. Naprzeciwko mnie idzie kobieta. Młoda, piękna, ma długie rozpuszczone włosy, które delikatnie falują na wietrze, a ona je co chwilę poprawia. Nie wiem dlaczego, ale zaczynam się jej przyglądać. Idzie z psem, pewnie wyszła na spacer tak jak ja. Gdy jest już kilkanaście kroków przede mną – patrzy na mój wyraźnie zaokrąglony brzuch i zatrzymuje na nim wzrok na sekundę, dwie, trzy…potem podnosi głowę i mijając mnie patrzy mi prosto w oczy, a ja widzę w nich smutek, ból, zazdrość…Nie musi nic mówić – ja już WIEM…
To tylko jedna z historii, która przydarzyła mi się, gdy byłam w ciąży, a było ich znacznie więcej. Spotykałam kobiety w pracy, na ulicy, w sklepie i potrafiłam poznać, która z nich ma problem z zajściem w ciążę, która pragnie mieć dziecko, a nie może. Wiedziałam do drzwi której z nich zapukała niepłodność i która przez przypadek jej otworzyła, a teraz nie może pozbyć się niechcianego gościa. Dziś też potrafią poznać te kobiety, bo wcześniej ja zachowywałam się dokładnie tak samo jak one. Nie mogłam się powstrzymać by nie przyglądać się kobietom w ciąży, małym dzieciom prowadzanym za rączkę przez rodziców bądź tym, które słodko spały w wózkach gdy ich mamy dumnie spacerowały z nimi ulicą. To było silniejsze ode mnie…musiałam spojrzeć, choć na chwilę, a w moich oczach pojawiały się łzy, serce ściskał ból.
Teraz sama jestem mamą i to ja dumnie spaceruję z moim synem po osiedlu. Ale znam ten ból, gdy nie można mieć dziecka, mimo iż bardzo się chce. Dlatego też nie wychwalam mojego dziecka gdy jest w moim otoczeniu kobieta, która moim zdaniem ma problem z zajściem w ciążę. Nie opowiadam jak to cudownie jest być mamą, nie zachwalam macierzyństwa, nie zachwycam się kupionymi ciuszkami, bo wiem jak to boli, gdy mimo ogromnego pragnienia nie można mieć dziecka.
Gdybym zapytała pierwszą lepszą osobę – czy niepłodność widać? Z pewnością usłyszałabym odpowiedź, że nie. Bo jak ma być widać endometriozę, to, że nieregularnie miesiączkujemy czy to, że mamy za cienie endometrium. Tego na pierwszy rzut oka nie da się zobaczyć. Ale widać ból, który jest w nas, gdy nie możemy mieć upragnionego dziecka.
Ty też tak masz, że spotykasz kobietę i potrafisz poznać, że prawdopodobnie ma ona problem z zajściem w ciążę?
Super, że zdajesz sobie sprawę z bólu innych kobiet, choć sama jesteś już mamą. Niestety niektóre kobiety zachodząc w ciążę zapominają, że kiedyś starały się i same walczyły z niepłodnością.
Sama się z tym zderzyłam – z zachwalaniem dziecka, z tym że jego posiadanie jest najpiękniejsze na świecie – choć znajomi dobrze wiedzą w jakiej jesteśmy sytuacji. I sami też byli w podobnej… Ale już chyba nie pamiętają, co to znaczy 🙁
Niestety ludzie często zapominają przez co przeszli, wymazują to z pamięci i przestają rozumieć co przechodzą Ci, którzy latami starają się o dziecko…Smutne to, ale prawdziwe.
Osoby które nie maja tego problemu nie zrozumieją nigdy tego co czujemy,tego bólu i pragnienia swojego malucha patrząc na inne kobiety z brzuszkiem czy tez dzieci…ja czuje się w tym temacie strasznie samotna,trafiłam przypadkiem na twojego bloga,ale już wiem,ze zostanę tutaj na dłużej…we wrześniu zeszłego roku mam za sobą pierwsze ICSI udało się,ciaza bliźniacza ale niestety w 12tyg poroniłam.To był cios w serce.Zbieram siły i odwagę do nowej próby…mimo,ze strasznie się boje tak pragnę dziecka ze odliczam dni do nowej próby….
Natalia, cieszę się, że zechciałaś do mnie dołączyć. Wiem co czujesz, przechodziłam to wiele razy. Pragnienie dziecka jest ogromne, niewyobrażalne dla ludzi, którzy nie mają problemu z zajściem w ciążę. Ja teraz mam już synka i jest mi dużo łatwiej to wszystko znosić. Czasem nawet mam wyrzuty sumienia, że mając jedno tak mocno wyczekiwane dziecko- ja chcę więcej, chcę mieć drugie…ale chciałabym tą nagromadzoną przez lata miłością obdarować jeszcze jedną kruszynkę. Trzymam za Ciebie kciuki. Odezwij się czasem i napisz co u Ciebie 🙂 Będę Ci kibicować!
Oczywiście, że niepłodność widać, ale tak jak piszesz widzą ją tylko kobiety, które ją znają. To wszystko prawda, my zachowywałyśmy się tak samo, dlatego dziś wiemy, że kobieta, która nam się właśnie przygląda ma ten sam problem. Ale niepłodności nie widać u tych kobiet, które przez to przeszły i wygrały pewien etap walki z nią, a mianowicie tych, które doczekały się potomka. Wiesz, kiedyś pewnie taka kobieta spojrzy na mnie i pomyśli „jak ona ma fajnie, że ma dziecko, bo ja nie mogę go mieć”. Albo spojrzy na inną kobietę, która jest mamą adopcyjną i pomyśli to samo, nie widząc i nie wiedząc tego, że za tym dzieckiem i jego matką kryje się bardzo długa historia nierównej walki z niepłodnością… Sama pewnie też wielokrotnie tak pomyślałam nie znając szczegółów danej historii. I z jednej strony szkoda, bo w takich momentach kobiety niepłodne jeszcze bardziej się frustrują, jest im smutno i źle, bo mają wrażenie, że wszystkim się udaje tylko nie im. A prawda jest zupełnie inna i gdyby o niej wiedziały to mogłaby je pokrzepić i dodać naprawdę bardzo dużo wiary i siły do dalszej walki.
Zupełnie jakbym czytała o sobie…
Na kilometr wyczuwam kobietę nawet we wczesnej ciąży, wokół widzę śliczne maleństwa i czasem przebiega przez głowę chora myśl „dlaczego nie jest moje?” albo gdy ktoś znajduje niemowlę gdziekolwiek, od razu zadaję sobie pytanie „dlaczego nie ja?”, bo przecież wychowałabym jak swoje i nikt by się nie dowiedział…
Boję się, że to początek poważnych zaburzeń… A może to po prostu ogromne pragnienie??
Na Ciebie też przyjdzie czas…najważniejsze to nie poddawać się i walczyć do końca! Bo kto wie- może tuż za rogiem już szczęście na Ciebie czeka? Życzę Ci tego z całego serca!
mam tak samo jak ty… takie chore mysli, ze strach komus powiedziec…
Anka, super blog! Trafiłam tu z Obudź w sobie życie na fb… 🙂
Dziękuję, że piszesz te przemyślenia, to mobilizuje do walki o swoje Szczęście oraz do stanięcia na nogi i życia 🙂
Dobrze, że Cię spotkałam! 🙂
Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za te miłe słowa 🙂 Fajnie, że mogę kolejnej kobiecie pomóc w jej drodze po szczęście! Ja też czasem potrzebuję takiego wsparcia i potwierdzenia, że to co robię mam sens…
Przejrzałam już kilka blogów dotyczących niepłodności, wszystkie po to żeby spróbować zrozumieć swoją szwagierkę. Długo zastanawiałam się czy wstawić ten komentarz czy nie. Postanowiłam, że jednak to zrobię, może któraś z Was pomoże mi się odnaleźć w sytuacji. Moja szwagierka od roku stara się z mężem o dziecko. Życie się tak ułożyło, że w ciąże wcześniej zaszłam ja. Od początku z mężem podchodziliśmy delikatnie do tego tematu, szczególnie w domu teściów, gdzie oni obecnie mieszkają. Problem polega na tym, że nie możemy w żaden sposób okazywać radości z dziecka. Obecnie jestem w 22 tygodniu ciąży i ze strony męża nikt po za rodzicami i jego rodzeństwem o tym nie wie. Nie jesteśmy zapraszani na żadne uroczystości w ich domu, żeby nie urazić szwagra i szwagierki. Moja ciąża to temat tabu, rodzice o nic nie pytają, nie wiedzą nawet że to będzie chłopiec. Mam uczucie,że moje dziecko nikogo tam nie cieszy bo to nie ta kolejność. Nasze relacje były dobre dopóki nie padła wiadomość o tym że spodziewamy się dziecka. Boję się, że nawet nas nie odwiedzą po urodzeniu. Zastanawiam się czy można aż tak bardzo kogoś znienawidzieć za dziecko.
Z jednej strony rozumiem Twoją szwagierkę- osobę, która stara się o dziecko, a nie może go mieć. Doskonale rozumiem jej ból, smutek czy żal…ale nie powinna go mieć do Ciebie- bo Ty nie jesteś temu winna, że ona zmaga się z niepłodnością. Tak czasem po prostu jest, że ta choroba niektórych dotyka…a innych nie. Rozumiem Ciebie jak trudno musi być Tobie- gdy nikt nie cieszy się z Twojej ciąży, nie pyta o Twoje zdrowie czy dziecko. Ale zupełnie nie rozumiem teściów…Jak mogą Was tak odizolować i nie zapraszać Was na uroczystości rodzinne? Dla mnie to niepojęte…Czy oni chcą w ten sposób pokazać, że łączą się w bólu ze szwagierką? Przecież oni w ten sposób tylko pogarszają tą całą sytuację i piętnują Ciebie- jakbyś coś złego zrobiła, a Ty po prostu zaszłaś w ciążę…
Sama nie potrafię tego zrozumieć. Stąd moje przeglądanie blogów dotyczących tego problemu. Czytam historie kobiet borykających się z tym problemem i staram się to pojąć.
Oczywiście, że niepłodność widać- tylko trzeba chcieć to zobaczyć. Moja przyjaciółka zasypywała mnie zdjęciami swojego brzuszka, relacjami z wizyt lekarskich i opowiadała o zachwycie swojego męża nad pierwszymi kopnięciami maleństwa, podczas gdy ja cierpiałam z powodu kolejnej nieudanej próby. To naprawdę boli. Niepłodność nie jest moim świadomym wyborem. Nie zgadzałam się na to i nie chcę tego. Mam wrażenie, że inne kobiety traktują to tak, jakbym miała grypę- trzeba ją po prostu przeczekać, sama minie. Jest to też poważna próba dla przyjaźni, z której nie zawsze wychodzi się zwycięsko.
Hej. Ja też się staram od wielu lat i znam to uczucie. Niedawno jednak zrozumiałam że tak samo ciężko jest mężowi. Kiedy mieliśmy spotkać się ostatnio ze znajomymi (1 para z jednym, 2 z dwójką), powiedział, że ma dosyć oglądania cudzych dzieci…
Oj…
Dostaliśmy zaproszenie na urodziny 5-latka. Trzy pary, każda z dziećmi i my. Wyszliśmy po godzinie. Jak wracaliśmy do domu, roztrzęsieni nagromadzieniem skrajnych emocji, mój mąż powiedział tylko ” nigdy więcej”, zgadzam się z nim. Nigdy więcej nie zgodzimy się przyjść na dziecięce urodziny……