
Któregoś dnia po prostu przyszłaś, taka niezapowiedziana, nieproszona. Nie pytałaś czy mam dla ciebie czas, czy cię przyjmę. Nie wiem skąd wiedziałaś gdzie mieszkam i o której godzinie można mnie zastać w domu. Nie zadzwoniłaś domofonem, nie zapukałaś do drzwi-pewnie bałaś się, że mogłabym ci nie otworzyć! Weszłaś, usiadłaś na kanapie w salonie i zostałaś do dziś. Minęło już kilka lat, a Ty nadal jesteś obecna w moim domu, w moim życiu.
Chodzę do pracy, wyjeżdżam na wakacje i na weekendy poza miasto, a wracając do domu mam nadzieję, że ciebie już w nim nie będzie… Ale nie- ty jesteś zawsze. Zmieniasz tylko pozycje- czasem siedzisz, innym razem leżysz na podłodze lub chodzisz po pokoju albo innych pomieszczeniach. Były już nawet takie dni, które spędzałaś w przedpokoju i byłaś o krok od przekroczenia progu i opuszczenia mojego domu. Niestety zawsze potem wracałaś na kanapę…
Na początku twoja obecność w moim życiu doprowadzała mnie do szału. Czułam się przez ciebie śledzona, kontrolowana. Ciągle zaglądałaś mi do garnków, stale patrzyłaś na ręce, nie opuszczałaś ani na chwilę. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić, często wybuchałam płaczem…Próbowałam wielu sposobów by się ciebie pozbyć. A to chciałam Cię otruć, innym razem wyrzucić z balkonu albo podstępem zmusić byś opuściła mój dom. Wszystko jednak na nic…jesteś o wiele sprytniejsza ode mnie. Nie chcesz jeść, pić, rozmawiać…Taki z ciebie mruk. Siedzisz, przyglądasz się, analizujesz, ale nic nie mówisz, a z twojego zachowania nie można zbyt wiele wyczytać.
Po jakimś czasie odpuściłam. Przyzwyczaiłam się do ciebie. Nie oznacza to, że się poddałam i że nadal nie marzę o pozbyciu się ciebie z mojego życia. Wprost przeciwnie! Przyjęłam inną strategię. Prowadzę z tobą wojnę podjazdową- powoli i spokojnie realizuję kolejny krok strategii. I widzę, że ma to sens. Ty nie wiesz co robię, jaki mam plan, a ja metodą małych kroczków realizuję go niemal każdego dnia. Mam zamiar zaskoczyć ciebie tak samo jak ty zaskoczyłaś mnie kilka lat temu. Ale to wymaga czasu…
To przez ciebie prowadzę podwójne życie. Na zewnątrz jestem pogodną, spełnioną kobietą. Tak widzą mnie inni. W środku jednak stale próbuję posklejać się w całość z porozrzucanych na wszystkie strony świata kawałków. Większość osób wie tylko o moim jednym życiu, to drugie- związane z tobą jest tajemnicą mocno przeze mnie skrywaną. Ludziom mówię, że wyjeżdżam na weekend, w rzeczywistości idę do lekarza albo jadę do kliniki na zabieg. W pracy narzekam na ból głowy wywołany kiepską pogodą, w rzeczywistości ból jest spowodowany przyjmowanymi lekami. Ciągle muszę kłamać, kombinować, kręcić. Czasem już w tym wszystkim się gubię.
To Ty jesteś sprawcą moich problemów finansowych. I wyobraź sobie, że nie wydaję kilkuset złotych miesięcznie na nowe buty, torebki czy kosmetyki. Ja wszystkie oszczędności zainwestowałam w ciebie, a raczej w to, aby się ciebie pozbyć. A nie jest to tanie przedsięwzięcie! Każdą zarobioną złotówkę przeliczam na kolejną strategię wyeliminowania ciebie…sprawdzam które metody są skuteczne, z których warto skorzystać w pierwszej kolejności. Muszę przyznać, że jesteś w tym temacie bezwzględna. Wiesz, że przydałyby mi się te pieniądze na inne cele, ale nie- Ty bierzesz wszystko dla siebie!
To przez ciebie na nic nie mam czasu. Nie mogę, tak jak inni ludzie, wcześniej zaplanować wyjazdu w góry czy pójścia do kina. Mój kalendarz wypełniają spotkania i wydarzenia związane z wyeliminowaniem ciebie. Chodzę tu i tam, rozmawiam z innymi osobami do których też zawitałaś, zbieram opinie, wkładam sobie wiedzę w nowe szufladki i buduję plan…krok po kroku.
Przez ciebie ciągle w coś wątpię. Wątpię w to czy dobrze robię walcząc z tobą, wątpię w sens leczenia, a ostatnio nawet w kompetencje lekarzy. Sprawia ci to przyjemność, że już nikomu nie wierzę, nikomu nie ufam, we wszystkim szukam drugiego dna?
To Ty spowodowałaś, że znienawidziłam internet i to co się w nim znajduje. Nie potrafię już policzyć godzin, które spędziłam na zgłębianiu wiedzy na twój temat i szukaniu sposobów unicestwienia ciebie. Czasem jestem zła, że tyle czasu na to poświęcam, że przecież mogłabym te chwile lepiej wykorzystać, niestety to jest silniejsze ode mnie.
Czego tak naprawdę ode mnie chcesz? Na co właściwie czekasz? Weszłaś z butami do mojego życia i chyba sama nie wiesz co dalej ze sobą zrobić. Może już najwyższy czas by mnie opuścić?
Tęsknić za tobą nie będę…
Matka mimo wszystko
Ps. I nie licz na to, że się poddam! To nie w moim stylu…
Jakie to wszystko prawdziwe…
Ujęłaś to tak dokładnie, że nie wiem co napisać; pokazałaś to wszystko tak,jak na prawdę wygląda bez kolorowania i ubierania w piękne słowa, to takie rzeczywiste i realne, bo sama tego doświadczyłam i nadal doświadczam; niepłodność, to taki nieproszony gość, który, jak dobrze to podkreśliłaś ” wszedł z butami” w nasze życie i rządzi nim tak, jak się mu podoba nie patrząc na to, czy nam to pasuje…
Tak to właśnie wszystko wygląda na prawdę i bez owijania w bawełnę. Ja też przez to przechodzę i z niecierpliwością czekam, kiedy się jej pozbędę z mojego domu i mojego życia raz na zawsze. My też zasługujemy na to by żyć normalnie. Nie poddajemy się!!!