Mam dziecko z in vitro

Jakiś czas temu umówiłam się na wizytę do lekarza ginekologa w celu sprawdzenia jaki jest stan mojego endometrium, bo mam z nim ostatnio problemy. Chodzę do prywatnej placówki medycznej, jednak tym razem moja Pani doktor była niedostępna i musiałam skorzystać z wizyty u innego lekarza. Z reguły nie komunikuję wszem i wobec, że mam dziecko z in vitro, bo nie widzę takiej konieczności, a lekarze o to nie pytają. Tym razem jednak było inaczej…

W placówce medycznej, do której poszłam jest wpisane w mojej karcie, że mam dziecko z in vitro – bo u nich prowadziłam ciążę. Jakie było moje zdumienie, gdy po zbadaniu mnie i spojrzeniu w kartę lekarz powiedział: „Widzę, że ma Pani dziecko z in vitro. Czy ma ono bruzdę na czole? Bo słyszałem, że na czole dzieci poczętych metodą in vitro występuje bruzda. Chodzę po ulicach, rozglądam się i szukam dzieci z bruzdami na czole, ale nigdzie ich nie widzę”.

Nie jestem szarą myszką, która nie potrafi otworzyć buzi i powiedzieć co myśli, ale wierzcie mi, że tym razem odebrało mi mowę. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Spojrzałam na niego z pogardą i zaczęłam się zastanawiać co on robi w tym miejscu. Jak człowiek, który skończył medycynę, złożył przysięgę Hipokratesa może sobie pozwolić na taki komentarz.

Czy moje dziecko z in vitro jest inne?

Z pewnością nie, jest dokładnie takie samo jak tysiące innych dzieci, które zostały poczęte w naturalny sposób. Nie ma żadnej bruzdy na czole ani innych wad spowodowanych tym, że nie zostało poczęte w łonie matki tylko na szkle. Bez wątpienia jednak wyróżnia się od innych tym, że było bardzo długo oczekiwane. Nie zaszłam w ciążę przypadkowo, nie zaliczyłam wpadki nie będąc przygotowaną do roli matki, ale latami czekałam na mojego synka. Co miesiąc wraz z nadejściem miesiączki na nowo przeżywałam koszmar i co miesiąc odliczałam dni do zrobienia kolejnego testu ciążowego. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć na nim 2 kreski. Co prawda czekałam na to kilka lat – ale w końcu się udało, a ten szczęśliwy test trzymam w szufladzie do dziś. Nigdy nie patrzyłam na mojego synka zastanawiając czym się różni od innych dzieci i nadal nie mam zamiaru tego robić.

Jakiś czas temu wpadł mi w ręce artykuł wmawiający nam, że z in vitro rodzą się chore dzieci. Ja w to nie wierzę.  Uważam, że takie badania robią przeciwnicy tej metody, aby udowodnić, że jest szkodliwa. Według mnie dziecko, którego mama nie dba o siebie będąc w ciąży, pije alkohol czy pali papierosy jest bardziej narażone na występowanie chorób niż mój syn. Bo ja do ciąży przygotowywałam się latami i zrobiłam absolutnie wszystko by przebiegała bez komplikacji.

Żyjemy w wolnym kraju, każdy ma prawo decydować czy chce skorzystać z możliwych metod leczenia niepłodności czy też nie. Nigdy więcej nie pozwolę jednak by ktokolwiek mówił o moim synu, że jest inny. Liczę na to, że tego lekarza już nie spotkam na swojej drodze, a każdy kolejny niech wie, że tym razem nie będę w milczeniu wysłuchiwać obraźliwych słów na temat mojego dziecka, tym razem otworzę usta…

 

 

 

Udostępnij